wtorek, 29 września 2009
sobota, 19 września 2009
"Moi przyjaciele wreszcie zjednoczyli swe siły i zrobili dziecko. Ja zaś w wyniku tego działania zostałem ojcem chrzestnym. I podchodzę do mej roli bardzo poważnie. Jak dotychczas, starałem się, żeby smarkacz poznał to, co najlepsze w życiu: czekoladę, piwo, cygara, Beethovena i nieprzyzwoite dowcipy. Nie sądzę, żeby specjalnie przejmował się Beethovenem. Ma dopiero półtora roku i kiedyś znudzi się wreszcie czekoladą, piwem, cygarami i nieprzyzwoitymi dowcipami. Nie rozmawiałem z nim jeszcze o seksie ale on ma już pewne własne poglądy na ten temat. Nie będę tu wdawał się w szczegóły; jeśli miałeś kiedyś małe dziecko, to wiesz, co mam na myśli.
Zapoznałem go także z kredkami, kupiłem mu komplet firmy Crayola dla początkujących - krótkie, grube kredki z kółkami prowadzącymi. Co kilka tygodni kładłem mu w dłoń jedną kredkę i pokazywałem, jak nią robić kreski. Na ogół po prostu trzymał je i patrzył na mnie. W drugiej rączce miał cygaro i nie wiedział, jak jest między nimi różnica. Potem przeszliśmy do badań otworów, kiedy kredka trafiała do jego buzi, uszu i nosa. Wreszcie w zeszłym tygodniu, kiedy znowu trzymałem jego rączkę, zrobił wielką kreskę na gazecie. I HURRA! Zrozumiał, o co chodzi. W nowej komórce jego mózgu zapaliło się światełko. Po chwili narysował kreskę raz jeszcze, tym razem całkiem sam. W ostatnich dniach, jak mi powiedziała jego matka, z mieszaniną radości i niezadowolenia, nie można go powstrzymać od rysowania kresek.
Kredki plus wyobraźnia (czyli zdolność tworzenia obrazów) uszczęśliwiają każde dziecko. Zdumiewające są te kredki firmy Crayola. Trochę wosku z naftą, trochę barwnika, mały kawałek papieru na opaskę, nic wielkiego. Nic, dopóki nie dodasz szczypty wyobraźni. Binney Company w Pensylwanii rocznie produkuje około dwóch miliardów tych dających radość oleistych patyczków i eksportuje je do wszystkich państw należących do Organizacji Narodów Zjednoczonych. Kredki tej firmy to jedna z niewielu rzeczy, jaka łączy wszystkie ludzkie istoty. Zielono-żółte pudełko nie zmieniło się od 1937 roku. No, nastąpiła jednak pewna zmiana: kolor "cielisty" nazwano "brzoskwiniowym", co świadczy o postępie.
A o tym, że "cielisty" stał się "brzoskwiniowym" dowiedziałem się wtedy, kiedy kupiłem mojemu chrzestnemu synowi zestaw uczniowski. Sobie też zrobiłem przyjemność. Kupiłem zestaw sześćdziesięciu czterech sztuk, w pudełku podzielonym na cztery części wraz z wmontowaną temperówką. Nigdy w życiu nie miałem własnego kompletu kredek. Zawsze byłem na to za młody albo za stary. Przy okazji kupiłem jednak kilka kompletów. Jeden dla rodziców dziecka i wytłumaczyłem im, że należy on do nich, a nie do ich syna.
Kiedy dorosłemu albo dziecku daję komplet kredek Crayola, obserwuję zawsze zabawną rzecz. Dzieci śmieją się, mają rozpromienione buzie, wysypują kredki i przez dłuższą chwilę im się przyglądają. Potem biorą się do pracy i na byle płaskiej powierzchni narysują ci, co chcesz, wystarczy tylko powiedzieć. Dorośli zawsze są zakłopotani, uśmiechają się niepewnie, na twarzach im maluje się ni to zachwyt, ni to rozmarzenie. I natychmiast zaczynają opowiadać o swoich przeżyciach związanych z kredkami firmy Crayola. O swoim pierwszym pudełku, kiedy musieli wypróbowywać każdy kolor, łamali kredki, usiłowali je z powrotem wepchnąć do pudełka, próbowali rysować trzymając po kilka naraz, kładli je na gorące przedmioty, żeby zobaczyć, jak się topią, strugali na woskowany papier, który potem prasowali na szkle w oknach, robiąc jakby witraże, zjadali je i tak dalej, i tak dalej. Jeśli czasami chcecie naprawdę zabawić zaproszonych gości, do koktajli podajcie każdemu pudełko nowych kredek.
Kiedy się nad tym zastanowić, najwięcej dzieł sztuki współczesnej powstało dzięki kredkom. W każdy kraju na świecie leżą miliardy kartek papieru pokrytych miliardami rysunków wykonanych kredkami, w miliardach pudełek i szaf, na miliardach strychów. Wyobraźnia ludzka wzbiera jak rzeka. Ronald Reagan i Michaił Gorbaczow używali kredek, mogę się o to założyć. Tak samo Fidel Castro i cesarz Japonii, i Radżiw Gandhi, i pani Thatcher, i pan Mubarak, i nawet może ajatollah Chomeini. Słowem, każdy, kogo się tylko wymieni.
Może powinniśmy skonstruować bombę kredkową jako naszą nową tajną broń? Bombę szczęścia. Bombę piękna. I za każdym razem, kiedy dochodziłoby do kryzysu, zrzucalibyśmy jedną. Eksplodowałyby łagodnie, wysoko w powietrzu i spadałyby z nich tysiące, miliony małych spadochroników, spływających wolno na ziemię z pudełkami kredek. Nie bylibyśmy jednak skąpi, nie tam pudełka z ośmioma sztukami. Zrzucalibyśmy zestawy z sześćdziesięcioma czterema kredkami, wraz z wmontowaną w pudełko temperówką. I byłby tam kolor srebrny, złoty, miedziany, szkarłatny, brzoskwiniowy, cytrynowy, bursztynowy, bananowy i wszystkie inne. A uśmiechnięci ludzie o rozjaśnionych twarzach cały świat pokryliby tworami swojej wyobraźni.
To brzmi absurdalnie, prawda? Trochę głupio. Wariacko, idiotycznie i dziwnie. Ale dzisiaj w gazecie przeczytałem, ile pieniędzy Rosjanie i nasz Kongres przeznaczyli na zbrojenia. I pomyślałem, ile zła te zbrojenia mogą wyrządzić. Nie przejmuję się wcale tym, co dziwne, idiotyczne i wariackie. Nie przejmuję się, czy ktoś ma wyobraźnię, czy jej nie ma, wszystko jedno, kim jest. Proszę mu podać kredki."
środa, 9 września 2009
poniedziałek, 7 września 2009
Przemyślenia z podróży
Nie wiem, który z tych sposobów jest lepszy. Ważne jest, żeby być w ruchu.
czwartek, 3 września 2009
Tom Waits
środa, 2 września 2009
treściowe
No właśnie, czasem zrobi się coś, co jest konkretne i na temat. I wstyd wtedy, bo sztuka powinna być taka jakaś tajemnicza, niejednoznaczna, prowokująca do różnych interpretacji. A tu - bęc, konkret. No i właśnie to jest taki konkret - który lubię. "Uczeń czarnoksiężnika". No co ja poradzę, że tak to odbieram?
niedziela, 30 sierpnia 2009
czwartek, 27 sierpnia 2009
wtorek, 25 sierpnia 2009
tapeta
Tapeta jest dla mnie bardzo ważna. Długo ją dobieram, zastanawiam się. Musi być znacząca, oddawać mój nastrój, czasem poglądy. To poważna decyzja.
Znalazłem zdjęcie na tapetę doskonałe. Proponuję je wszystkim. Uczy mnie pokory. Daje do myślenia. Symbolizuje różne rzeczy. Ożywia i odświeża. To zdjęcie powyżej.
Chciałbym je też zadedykować kilku osobom. Jeżeli to czytają, to wiedzą, o kogo chodzi.
poniedziałek, 24 sierpnia 2009
Co dziś czytam? I co bedę czytać jutro?
"Małe, duże" autorstwa Johna Crowleya.
niedziela, 23 sierpnia 2009
Kilka banałów
I wszyscy krzyczeli.
Dlaczego wielkość dostrzegamy w pełni pośmiertnie dopiero? Może jest coś w tym, że za jego życia porównywałem jego utwory między sobą, a teraz porównuję je z innymi, innych wykonawców.
Będę słuchał Niemena częściej.
sobota, 22 sierpnia 2009
plener - jeszcze
Nikt nie daje zdjęć z pleneru... No to przypomnienie wystawy mojej. Te rysunki są wprawdzie ilustracją muzyki ("Birdman", McDonald & Giles) i bez niej nie są pełne, ale... Niech tam. To numery 1, 3, 14 i 16. Kto nie widział całości, musi sobie resztę wyobrazić... No bo - bez muzyki itd... Technika - ołówek i takie tam różne myki, format - 100 x 70 cm. każdy.
środa, 12 sierpnia 2009
Studium śmiechu
Śmiejmy się spontanicznie i prawdziwie. Inaczej prawdopodobnie zwariujemy.
Co Ich tak rozbawiło...?