czwartek, 28 maja 2009

pozowanie






Jutro plener, nareszcie... Tak na zachętę i trochę dla smaku (tych, co nie jadą) kilka starych fot. Oj, starych... No i właśnie, a propos pozowania: nic nie ustawiałem, ani po prostu, kiedy tylko zorientowali się, że robię zdjęcie, jakoś tak fajnie się ustawiali. I wychodziły bardzo prawdziwe zdjęcia... Jednym słowem - jak jest dobry model, to zdjęcia robią się same.

poniedziałek, 25 maja 2009

Pan Be jedzie do Wiesbaden...

http://www.galerie-lichtbild.de/inszenierung_09/


to dopiero we wrześniu, ale jak by ktoś akurat wtedy tamtędy przejeżdżał to zapraszam serdecznie.

czwartek, 21 maja 2009

Nie pozwólmy umrzeć blogowi...

Żeby blog nie umarł śmiercią naturalną, dodam malutki wpis od siebie.

Odnosząc się do poprzednich postów (które to już miesiąc temu zostały opublikowane) - w zeszłym tygodniu byliśmy w Krakowie na miesiącu fotografii.
Mieliśmy bardzo mało czasu, bo zaledwie pół soboty, więc za dużo zobaczyć się nie udało. Ale co zobaczyliśmy to nasze. 
Byliśmy w bunkrze sztuki, gdzie gościł Witkacy, Wodiczko i paru Czechów.  
Osobiście mam parę zastrzeżeń, ale może na razie nie będę ich zdradzać, by nikogo nie zniechęcać, bo pojechać warto, choćby z tego względu, żeby zobaczyć jak to wszystko jest urządzone i może jak niektórych rzeczy urządzać się nie powinno :) 
Ale był tam taki jeden zestawik (Czecha, ale nazwiska zupełnie nie pamiętam), składający się ze zdjęć legitymacyjnych (dosłownie też, jeśli chodzi o format), który jak dla mnie jest kwintesencją czeskości, rozumianej dla nas pod szeroko pojętym hasłem "czeskiego filmu" czyli jak najbardziej pokręcone, ale w ten wyrafinowany sposób. Bo szczerze mówiąc na reszcie Czechów się trochę zawiodłam... 
Witkacy... - pojedźcie, zobaczcie...:)
Wodiczko - bardzo ciekawe autoportrety.
Byliśmy też w muzeum witrażu, gdzie było jeszcze paru kolejnych Czechów. Młoda czeska fotografia prosto z Opavy czy też z Famu w formie slajdszołu... I oprócz Dity Pepe, nikt nie pozostawił śladu w mojej pamięci. Szkoda... 
W okolicach rynku znajduję się wiele miejsc, gdzie w ramach programu off wystawieni są młodzi, jeszcze nieznani fotografowie. Miejscami tymi zazwyczaj są kluby, kawiarnie, itp... Nie zawsze mi to odpowiadało, gdyż chcąc obejrzeć jakąś fotografię trzeba było podejść do stolika, przy którym już ktoś siedział i zerkając za niego przyglądać się fotografiom. Sytuacja zabawna aczkolwiek nie bardzo pozwalająca na kontemplację. Ale ma to tez swój urok. Parę takich klubo kawiarni odwiedziliśmy, ale też nic mi w pamięć nie zapadło. 
W galerii Pauza na Floriańskiej widzieliśmy prace Ireneusza Zjeżdżałki i to mi się podobało.
I na sam koniec Weegee! Moim skromnym zdaniem, to nawet z drugiego końca Polski warto przyjechać by zobaczyć tą wystawę. Niezwykle frapująca. Odczucia bardzo mieszane i wiele pytań się zrodziło, sprowokowało do wielu refleksji. I oto chyba w tym wszystkim chodzi... :)
Wystawa Weegee'iego znajduje się z muzeum narodowym, przy okazji można tam też zobaczyć (ale to już nie w ramach miesiąca fotografii) Andy Warhola, Lachapella, Arakiego. Przy tym ostatnim bardzo się zaskoczyłam. Bardzo pozytywnie. Miałam tego artystę już włożonego w konkretną szufladkę w mojej głowie, w szufladkę "artyści których nie lubię", a tam w muzeum zobaczyłam zestaw który mnie zupełnie rozwalił,rozczulił, wzruszył nie mal do łez...
Jest jeszcze dużo polskiego malarstwa poczynając od przełomu zeszłego stulecia kończąc na latach 80tych, 90tych XX wieku, jak ktoś lubi, to zbiory o wiele większe niż w naszym wrocławskim muzeum.
Jednym słowem warto! I na trochę dłużej niż parę godzin :)

Jeśli ktoś był w Krakowie, Łodzi, Poznaniu lub w jakimś innym ciekawym lub też mniej ciekawym miejscu, i widział coś mniej lub bardziej interesującego niech się podzieli swoimi refleksjami, spostrzeżeniami.